Postępy w rozwoju duchowym


M. Govindan Satchidananda

Jak rozpoznać, że rozwijamy się duchowo? To ważne pytanie, które stawia sobie pewnie niejeden adept duchowej ścieżki. Nie ma na nie łatwej odpowiedzi, bo droga duchowa składa się z wielu stopni, a ponieważ duchowość nie ma formy, nie da się jej zmierzyć. Zanim więc zdefiniujemy, czym jest rozwój, określmy, co mamy na myśli, nazywając go „duchowym”.

W szkole jogi mówi się o skazie ego, polegającej na identyfikowaniu się z ciałem i umysłem. Wyróżnia się pięć ciał, czy też powłok: fizyczną (annamaja kośa, czyli dosłownie „utworzoną z pożywienia”), witalną (prana maja kośa, dosłownie „utworzona z tchnienia”, która ożywia ciało fizyczne i jest siedzibą emocji), mentalną (manomaja kośa, składająca się z podświadomości, pamięci, pięciu zmysłów i zdolności poznawczych), poznawczą (widźńanamaja kośa, w skład  której wchodzą wyższe funkcje umysłowe) i duchową (anandamaja kośa, czyli „utworzoną z radości”, będącą czystą świadomością, Świadkiem). Na co dzień z powodu egoizmu myślimy i działamy, jakby „ja” było naszym ciałem, emocjami, wspomnieniami czy pomysłami. Mówimy na przykład: „Jest mi zimno”, albo „Jestem zły”, czy „Jestem w związku małżeńskim z taką a taką osobą” albo „Jestem Jane Doe” czy „Jestem republikaninem”. Miesiąc później możemy już jednak utożsamiać się ze stwierdzeniami przeciwnymi: „Jest mi gorąco”, „Jestem zadowolony”, „Jestem rozwiedziony”, „Przybrałem nowe nazwisko i jestem Jane Smith”, zmieniłem sympatie partyjne i „Jestem demokratą”. Nie możemy oczywiście być dwiema tymi przeciwnościami jednocześnie. Siła egoizmu jest jednak tak wielka, że nieustannie zapominamy, kim tak naprawdę jesteśmy – czystym istnieniem i świadomością

Rozwój duchowy polega na stopniowym utożsamianiu się z anandamaja kośą, czyli powłoką duchową i z wyzbywaniem się fałszywych identyfikacji z fizycznym, emotywnym, mentalnym i intelektualnym wymiarem naszej egzystencji. Jest to stopniowe oczyszczanie się z egoizmu, który przejawia się jako pożądliwość, gniew, chciwość, duma, zaślepienie i resentyment. Na początku, a potem jeszcze przez długi czas, oczyszczanie to wymaga przestrzegania nakazów etycznych, moralnych i religijnych, na przykład powstrzymywania się od kradzieży, wyrządzania krzywdy i pożądliwości. Wysiłki czynione na poziomie etycznym pozwalają nam stopniowo odnaleźć wewnętrzną równowagę opierającą się na miłości, zadowoleniu i akceptacji. Możemy posłużyć się współczesną analogią i powiedzieć, że ego usadza nas zbyt blisko telewizora, na którym puszczany jest film o naszym życiu. Rozgrywające się dramaty angażują nas do tego stopnia, że zapominamy, kim tak naprawdę jesteśmy. Wyzbycie się pożądliwości, chciwości i złości pozwala nam odsunąć się nieco od ekranu telewizora, na tyle by zobaczyć, że ten film to nie my. Jesteśmy jego widzem, Świadkiem. Praktyki duchowe, jak medytacja, pozwalają nam zrobić jeszcze kilka kroków w tył i zyskać szerszą perspektywę.

Ostatecznie, o czym przekonamy się na końcu tego artykułu, gdy osiągniemy stan samourzeczywistnienia, przeniknie on wszystkie niższe powłoki i je przemieni. Rozwój duchowy nie polega na wywindowaniu się poza otaczający nas świat, ale integruje całe pięć wymiarów egzystencji.

Utożsamianie się z tą częścią nas, która jest czystą świadomością, czyli Świadkiem, a więc samourzeczywistnienie, przebiega etapami. Oto ono:

  1. Ćwiczenie się w opanowaniu. Opanowanie nie oznacza braku myśli, ale naszą wobec nich obecność. Gdy czynimy postępy na tym początkowym etapie, zastępujemy nawykowe reakcje, na przykład złość czy niepokój, pełnym opanowania trwaniem. Przysłaniająca rzeczywistość ułuda, maja, zostaje w ten sposób stopniowo osłabiona. Wszystkie praktyki jogiczne - pozycje ciała, oddech, mantry, medytacja i elementy dewocyjne - poprzez pogłębianie spokoju i opanowania (sattwa) pomagają nam na tym etapie osłabić stan pobudzenia, zbędnej aktywności (radźas), siłę inercji, wątpliwości i lenistwa (tamas). Przynoszą nam przytomną obecność (sat). Praktykując postawę zdystansowania nie dajemy się już tak łatwo pochłonąć naszym przeżyciom.
  2. Rozwijanie czystej świadomości, czyli Świadka (Ćit). Przyjmujemy nową perspektywę, ale część naszej zdolności postrzegania utrzymujemy w oddaleniu, na pozycji obserwatora. Świadek o niczym nie myśli ani nie podejmuje żadnych działań. Po prostu obserwuje, jak myśli, emocje i wrażenia pojawiają się i znikają. Część naszej świadomości pozostaje zaangażowana w tę aktywność, a część pozostaje biernie i jakby stoi z boku. Etap ten rozpoczyna się od krótkotrwałych wysiłków trwania jako świadek, na przykład od początku do końca podejmowanego działania. Jest to możliwe podczas codziennych czynności, które nie wymagają od nas dużej uwagi albo które wykonujemy automatycznie. Z czasem stan ten przenosi się na czynności bardziej wymagające albo wykonywane przez nas po raz pierwszy, na przykład wtedy, gdy potykamy się i przewracamy na ulicy. Osiągnięcie tej perspektywy staje się coraz łatwiejsze i zaczyna ona przenikać całą naszą codzienną aktywnością.
  3. "Nie jestem podmiotem działania”. Gdy rozwijamy w sobie świadomość obserwatora, przestajemy mieć poczucie, że cokolwiek robimy, bo nie utożsamiamy się już ani z naszym ciałem ani z tokiem naszych myśli. Jesteśmy wyłącznie obserwatorem, a ciało i umysł to wyłącznie narzędzia. Cześć naszej świadomości pozostaje zaangażowana w działanie – chodzenie, mówienie, pracowanie, jedzenie  i inne – ale jej reszta zachowuje dystans. Nie podejmuje działań. Trwa w stanie biernej nieoceniającej uwagi. Czujemy wówczas, jakbyśmy byli narzędziem, a podmiotem działania była Boskość. Czujemy, że nie ma w nas „sprawcy” [sanskr. kartr]. A mimo to czynności są spełniane. Cieszy nas wówczas gra zdarzeń, ich synchroniczność i skutki. Coraz bardziej doceniamy sposób, w jaki czyny, słowa i myśli przynoszą konsekwencje, czyli prawo karmana, i to jak można dzięki niemu pomnażać szczęśliwość, a nie tylko cierpienie . Z tym nowym poszerzonym „ja”, czujemy, że potrzeby innych są naszym potrzebami. Wyrażamy miłość do innych, pomagając im osiągnąć szczęście.
  4. „Jestem, który jestem”. W głębokiej medytacji stajemy się świadomi tego, co jest w nas świadome. To sama świadomość staje się przedmiotem świadomości. Czujemy, że „'ja' jest we wszystkim” i że „wszystko jest w 'ja'”. Z czasem ta urzeczywistniona jaźń zaczyna przenikać nasze codzienne czynności. Przychodzi także urzeczywistnienie Boga. Święci i mistycy wszystkich ścieżek duchowych starali się opisać ten stan, ale słowa nie potrafią go oddać. Im bardziej staramy się o nim mówić, tym bardziej nam umyka, bo opis - a nawet sama myśl - redukuje go do zbioru koncepcji. A „To” przekracza wszystkie nazwy i formy, przenika całą rzeczywistość, jest nieskończone i wieczne, wszystko inne traci przy nim znaczenie. Cisza jest więc najlepszym środkiem wyrazu dla tych, którzy naprawdę poznali „To”. Jak ujął to dziewiętnastowieczny jogin Swami Rama Tirtha, który jako pierwszy zapoznał Amerykę z jogą: "Bóg zdefiniowany to Bóg ograniczony. O istocie tego wszystkiego nie da mówić ani nie da się tego wygwizdać.

Opisane powyżej etapy nie układają się w prostą linię. Często meandrujemy między nimi, bo natura naszego umysłu jest niestabilna, mamy swoje nawykowe obciążenia (sanskary), podlegamy karmanowi, maji i gunom. Jest to jednak ogólny kierunek naszego rozwoju duchowego. Utożsamianie się z ciałem, emocjami i poruszeniami mentalnymi osłabia się, a w jego miejsce pojawia się poczucie tożsamości z Tym, co przekracza nazwy i formy, co jest Jaźnią, Czystą Świadomością, najwyższą Boskością.

Koncepcje i ujęcia Boga na ścieżce rozwoju duchowego

Nasza koncepcja Boga, czy najwyższego bytu, będzie się również rozwijać i przechodzić przez etapy paralelne do wyżej opisanych etapów ścieżki duchowej. Od czegoś umiejscowionego na zewnątrz nas po coś najbardziej wewnętrznego. Warto by zanalizować, jak nasze pojmowanie Boga i to, z czym się identyfikujemy, zmienia się w miarę czynienia postępów w rozwoju duchowym. Dzięki temu można uniknąć zakleszczenia się na jednym z niższych etapów. Teologowie dokonali klasyfikacji różnych religijnych koncepcji boga, dostrzegając w nich tendencję progresywną. Wszystkie religie czy grupy kulturowe zakładają, że wypracowane przez nie pojęcie Boga jest jedynym właściwym. Oczywistym jest, że to jak pojmujemy Boga zależy od naszego wykształcenia, rozumienia natury, osobistych doświadczeń, wyobraźni, pragnień i lęków. Cała nasza ludzka kondycja jest rzutowana na to, jak pojmujemy byt absolutny. Widać to na poniższych przykładach.

Poziom pierwszy: Bóg jest moim sprzymierzeńcem. „Ja” to ciało fizyczne

Wiara w istotę najwyższą rodzi się, gdy uświadamiamy sobie nasz strach, a największym strachem jest strach przed śmiercią. Człowiek prymitywny starał się go przezwyciężyć, przypisując zjawiska natury działaniu sił nadprzyrodzonych. Aby uśmierzyć lęk o życie człowiek prymitywny składał ofiary, licząc, że w ten sposób uśmierzy gniew duchów, które zsyłały na niego pioruny, powodzie, suszę wojnę, kataklizmy i śmierć. We wczesnych religiach politeistycznych istoty nadprzyrodzone, - czy to życzliwe człowiekowi czy nie - mogły być wrogami lub sprzymierzeńcami. Wyznawcy szukali schronienia u bogów i bogiń, by ustrzec się przed złem, złowrogimi mocami i cierpieniem. Siły te bywały kapryśne, niekiedy mściwe. Życie było krótkie, brutalne i liczyło się samo przetrwanie. Na tym etapie człowiek identyfikował się przede wszystkim z własnym ciałem. Skoro jestem tylko ciałem, to złem jest to, co zagraża mojemu fizycznemu istnieniu, a dobrem to, co zapewnia bezpieczeństwo, pożywienie i schronienie. Modlę się więc do Boga, który jest moim sprzymierzeńcem i który daje to wszystko, co konieczne do przeżycia. Niewiedza co do naszej prawdziwej tożsamości i wynikający z niej egoizm są głęboko zakorzenione w ciele fizycznym.

Poziom drugi: Bóg jest wszechmogący. „Ja” to umysł i osobowość

Gdy społeczeństwo osiągnęło pewną stabilność i utrzymanie się przy życiu przestało być najważniejszą troską, ludzie stworzyli prawa rządzące zachowaniem społecznym. Pochodzenie tych praw przypisali wszechmogącemu Bogu. Stał się on źródłem wszelkiej władzy i autorytetu. Ci, którzy dysponują władzą, mają ją z boskiego nadania. Watażkowie zostają królami, a sędziowie kapłanami. Władza jednak upaja i ten, kto ją posiadł, pragnie więcej. Jednostka, wolna teraz od trudów związanych z przetrwaniem, utożsamia się ze swoim umysłem i pragnieniami. Ego, czyli nawykowe identyfikowanie się ze swoim ciałem i umysłem, ma teraz niemal nieograniczony przekrój możliwości i pragnienia sięgają coraz dalej. Rywalizujemy z innymi. Jesteśmy samolubni. Chcemy dominować poprzez siłę, spełniać swoje ambicje, osiągać sukcesy. Zarazem jednak przestrzegamy ustanowionych przez Boga praw i lękamy się kary za ich przekroczenie. Dogmaty i instytucje religijne rozrastają się w odpowiedzi na pogłębiającą się ciekawość intelektualną, starają się kontrolować ludzką naturę i podporządkować ją warstwie rządzącej. Rozwija się nauka, stawiając religii wyzwania. Jedna religia konfrontuje się z drugą. Ścierają się ze sobą kultury. Religia staje się sprzymierzeńcem polityki. Zanosi się modlitwy do Boga, by pokonał naszych wrogów i nawrócił innowierców. Jest „my” przeciwko „nim”,

Poziom trzeci: Bóg jest nieporuszeniem „Bądź spokojny i poznaj, że Ja jestem Bogiem”. „Ja” jest świadkiem

Wielu osiąga ten etap, gdy z tego lub innego powodu odkrywa wewnętrzną istotę, która stoi za ruchami ciała, zmysłami i umysłem. Może być to spontaniczne doświadczenie duchowe, w którym jednostka transcenduje samą siebie, a może być to wynik usystematyzowanej praktyki medytacyjnej; może się też pojawić jako owoc intensywnych ćwiczeń fizycznych albo intensywnego skupienia, w którym oddzielamy się od zwykłych stanów mentalnych. Zaczynamy sobie wówczas uświadamiać, że nasze wcześniejsze pojęcia boskości były tylko koncepcjami, że dotychczasowy obraz Boga służył naszym egoistycznym potrzebom, lękom i pragnieniom. Zdajemy sobie sprawę, że nasz światopogląd zależał od naszych sympatii i antypatii. Odnajdujemy wewnętrzny pokój i odkrywamy, że Bóg jest nieporuszeniem, absolutnym spokojem. Uświadamiamy sobie prawdę wyśpiewywaną przez psalmistę:  "Bądź spokojny i poznaj, że Ja jestem Bogiem." Pojmujemy wówczas, że tylko przez rozwijanie wewnętrznej perspektywy prawdziwej Jaźni, Świadka, wykroczymy poza chaos otaczającego świata. W spokoju umysłu odkrywamy czystą świadomość. Jest ona niczym światło w pokoju, na które aż do teraz nie zwracano uwagi, bo interesowano się tym, co się w nim odbija, czyli wyglądem pokoju. Na początku pojawia się napięcie między naszym życiem wewnętrznym a światem, które może doprowadzić do tego, że zaczniemy odrzucać świat. W miarę czynienia postępów na tym etapie, zaczynamy pielęgnować spokojną, kontemplacyjną uwagę nakierowaną na każdą chwilę naszego życia. Nie odrzucamy już świata. Mówiąc słowami Jezusa, jesteśmy w świecie, ale nie z niego. Zastępujemy koncepcje Boga nową perspektywą, perspektywą Świadka, w której nie jesteśmy już zdeterminowani własnymi myślami, lecz cieszymy się wyciszonym umysłem. Potrafimy wznieść się  ponad poruszenia mentalne w „światło świadomości”, którego słowa nie są w stanie opisać. Jedynie poezja może na nie wskazywać. „Spokój ten przekracza  pojęcie” i mówią o nim mistycy wszystkich tradycji duchowych. Na tym etapie religia i każdy inny system intelektualny zostają wchłonięte przez duchowość.

Poziom czwarty: Bóg jest mądry. „Ja” słucha i wie

Zapanowawszy nad elementarnymi odruchami lęku i pragnienia i odnalazłszy wewnętrzny spokój, uświadamiamy sobie, że Bóg kocha, wybacza i rozumie. Jest mądry. Jest wszechwiedzący, więc słuchając go z otwartością i spokojem, dopuszczając naszą intuicję do głosu, my także zdobywamy mądrość. Zaczynamy się utożsamiać z „tym, który wie”, nie dlatego, że nabyliśmy wiadomości w szkole, ale dlatego, że po prostu to wiemy. Rozumiemy coraz więcej, spontanicznie, ilekroć skupimy uwagę na tym, czego potrzebujemy się wiedzieć. Rzeczywistość staje się przejrzysta. Dostrzegamy prawdę będącą fundamentem wszystkich rzeczy. Potrafimy już odróżnić, co jest trwałe, a co nietrwałe, co przynosi radość, a co cierpienie i pojmujemy kim jesteśmy – wieczną duszą, czystą świadomością. Nie troszczymy się już o przestrzeganie zasad i unikanie tego, co bolesne w świecie opanowanym przez chaos, jak było to na niższych poziomach. Z pełnym zaufaniem kierujemy się ku transcendentnemu kochającemu Bogu i, odnajdując go we własnym sercu, czujemy się kochani, oczyszczeni i intuicyjnie przez niego prowadzeni. Pod koniec tego etapu, uwolniwszy się od wszelkich pojęć dobra i zła, winy i dumy, stajemy się całkiem niewinni. Czujemy jedność z wszystkimi ludźmi, kochamy ich i pomagamy im odnaleźć szczęście.

Poziom piąty: Bóg jest współtwórcą . „Ja” tworzy

Na tym etapie rozwoju duchowego zdajemy sobie sprawę, że mamy moc, by stwarzać własny los, i że jesteśmy za niego odpowiedzialni. Przekraczamy stan „snu na jawie” i stajemy się wizjonerami. Dochowujemy wierności naszym marzeniom, te zaś są zgodne z naszą ścieżką mądrości i samourzeczywistnienia. Bóg nie jest już odległy, lecz czujemy, że jesteśmy jego partnerem w stwarzaniu. Jest dla nas hojny i dostarcza nam inspiracji. Gdy poweźmiemy postanowienie, by czegoś dokonać, cały świat sprzysięga się, by nas wspierać w osiągnięciu celu. Nawet jeśli wymaga to od nas ciężkiej pracy, czujemy, że nie jesteśmy podmiotem działającym, ale instrumentem. Nie martwimy się o efekt naszej pracy, ufając, że wszechświat wystarczająco się o niego zatroszczy. Trwamy w chwili obecnej i nasze przedsięwzięcia dopełniają się, gdy robimy to, co potrzeba. Coraz bardziej sprzymierzamy się z wolą Boga, uwalniając ego od potrzeb i preferencji. Niezależnie od rezultatu, czujemy się uświęceni.

Poziom szósty: Bóg jest cudem. „Ja” jest promieniejącą samoświadomością

Widząc w Bogu współtwórcę, zaczynamy postrzegać świat jako cud stworzenia, a nasze życie jako plac zabaw. Wszędzie mnożą się cudy. Według słów Joganandy Bóg jest „wiecznie odnawiającą się radością” - tak cudowna jest każda kolejna chwila, każde kolejne zdarzenie. Postrzegamy Boga jako przyczynę wszystkich przyczyn, która stwarzając, nic nie traci ze swojej pełni, jako światło świadomości. Uświadamiamy sobie, że nasze wewnętrzne „ja” jest tym samym – promieniejącą samoświadomością. Światło to metafora świadomości, mistycy doświadczają go w głębi swojej duszy. Bóg jest poza czasem, poza przestrzenią, poza wszelkimi ograniczeniami. Na tym poziomie  sprawia liczne cudowne zjawiska. Zaczynamy dostrzegać świętość w codzienności, spoglądać oczami mistyka, wszędzie widzieć obecność Boga. Łaska, w przeciwieństwie do karmana, jest czymś niezasłużonym, nie zależy od tego czy postępujemy słusznie czy nikczemnie. Jest odpowiedzią Boga na nasze wezwanie, by zjednoczyć się z Tym, co przekracza wszelkie nazwy i formy, by porzucić rozdwojenie na sympatie i antypatie, posiadanie i tracenie, sukcesy i porażki, sławę i wstyd. Rozpoznajemy, że gra ego, z wszystkimi jego pożądaniami, to pułapka i chcemy się z niej uwolnić; poddajemy się Bogu, nie tylko intelektualnie, ale w pełni świadomości. Dajemy się pochłonąć temu, co jest poza poruszeniami mentalnymi, temu, co jest ich fundamentalnym źródłem - światłu świadomości.

Poziom siódmy: Bóg jest Bytem Świadomością i Błogością. „Ja” jest

Porzuciwszy dualność umysłowego postrzegania, osiągamy niedualny stan zwany saććidananda, będący jednością Bytu Świadomości i Błogości. Stan ten jest nieuwarunkowany, od niczego nie zależy. Po prostu jest, konstatujemy: „ja” jest. Nie stajemy się niczym wyjątkowym, niczego wyjątkowego nie przeżywamy. Wyjątkowość oznacza bowiem różnicę, a na tym poziomie przekroczyliśmy już opozycje i uświadomiliśmy sobie jedność z całą rzeczywistością. Na tym etapie, którzy teologowie określiliby monizmem, istnieje tylko Jedno. W nurtach teistycznych rozróżniamy duszę i Boga, pozostają one rozłączne, jednak z perspektywy monistycznej jest tylko Jedno. To Jedno jest nieskończone, niezmienne, wieczne, nieopisane, jest źródłem wszystkiego. Osiągamy To w stanie najgłębszej medytacji, gdy nasz umysł się uspokaja, a świadomość poszerza. Gdy Mojżesz, ujrzawszy gorejący krzew, spytał Boga „Kim jesteś?”, Bóg odparł: „Jestem, który jestem”. Wyraża to jednocześnie obiektywność jak i subiektywność, „Ja” jest zarazem podmiotem jak przedmiotem. Nie jest jednak pustką, lecz źródłem wszystkiego. Jest najwyższym rozumem. Bycie tu i teraz okazuje się więc jedyną drogą naprzód. Bycie, nie działanie, staje się naszym środkiem i celem. Bycie obecnym, niezależnie od rozgrywających się dramatów, przynosi wyczuloną świadomość, a świadomość stan saććidanandy. Nie można już odpowiedzieć na pytanie „Kim jesteś?” inaczej niż „Jestem”. Każda inna odpowiedź byłaby mylącą grą ego. Nasze dawne skłonności nawykowe, preferencje, sympatie i antypatie wyciszają się, a poczucie „Ja” bierze górę. Nie ma już „innego”. Ten stan urzeczywistnienia, w jodze określany jako samadhi, przychodzi podczas głębokich doświadczeń medytacyjnych, choć przez wiele lat może pozostawać nieuchwytny, bo zwykle nawykowo utożsamiamy się z naszym ciałem, umysłem i wspomnieniami. Gdy jednak raz po raz powracamy do tego stanu, ignorancja, egoizm, omroczenie i karman stopniowo zanikają w promieniejącej jasności Samourzeczywistnienia.

Przemiana

SaŚwięci wszystkich tradycji duchowych, którym udało się dostąpić tego stanu, odnajdują w nim takie spełnienie, że potrzeba pozostania w tym świecie stopniowo u nich zanika, razem z innymi pragnieniami. Ciało, z wszystkimi jego potrzebami, nadal przykuwa naszą uwagę, i nawet wielcy duchowi mistrzowie, którzy osiągnęli ten najwyższy ze stanów, odchodzą z tego świata bez żalu - albo do nieba albo ku wyzwoleniu od cyklu narodzin i wcieleń.

W Chinach, Tybecie i Indiach istnieje jednak starożytna tradycja mistrzów duchowych, którzy sądzili, że rozwój duchowy nie kończy się na duchowej płaszczyźnie egzystencji opisanej powyżej jako stan siódmy. Gdy uświadomili sobie, że Bóg jest  t u t a j, poddali mu się całkowicie, powierzając mu więcej niż duszę. Poddając mu swój intelekt i pragnienie poznania, zostali mędrcami i wieszczami, posiadającymi wiedzę na każdy dowolny temat. Wiedza taka nie przychodzi w zwyczajny sposób, poprzez studia czy badania empiryczne, lecz poprzez intuicyjne złączenie się z przedmiotem poznania. Ich wgląd wyrażał najgłębszą z prawd, często niedającą się wyrazić, będącą osiągnięciem doskonałego rozumu pogrążonego w głębokim skupieniu i medytacyjnym pochłonięciu zwanym samadhi.

Poddając się Bogu jeszcze pełniej, na poziomie umysłu, adepci ci zostali siddhami, dysponującymi nadnaturalnymi władzami jak jasnowidztwo i zdolność nieograniczonego widzenia i słyszenia. Oddając się jeszcze bardziej, stali się mahasiddhami obdarzonymi jeszcze większymi mocami, jak zdolność lewitowania, materializowania przedmiotów, znikania na życzenie czy kontrolowania przyrody. Gdy poddali się na poziomie fizycznym, ich komórki zaprzestały reprodukcji, jednocząc się z wolą i świadomością. Organizm stał się odporny na zranienia, śmierć i wyłamał się spod praw  natury. Tego rodzaju stopniowe poddanie się Bogu nie wyraża chęci wyzwolenia ze świata cierpienia, lecz pragnienie, by Bóg objawił się w nas na każdym szczeblu bytu, we wszystkich pięciu ciałach: duchowym, intelektualnym, mentalnym, witalnym i fizycznym. Siddhowie, nie dostrzegając już różnicy między materią i duchem, wszędzie zaś widząc boskiego Ducha znajdują się na najwyższym szczeblu rozwoju człowieczeństwa. Dla nich urzeczywistnienie Boga w chorym ciele nie byłoby doskonałością. Wypełnili Jezusowe wezwanie skierowane do uczniów: Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.

Copyright: M. Govindan Satchidananda, Jesień 2007


AKTUALNOŚCI




PIERWSZA INICJACJA DO KRIJI JOGI

Termin: 31 października - 3 listopada 2019
Nauczyciel: Satyananda

M.G. Satchidananda receives Patanjali Award for 2014

Miejsce: "Bajkowa Zagroda"
ul. Zalesie 13,
Łąki Radzymińskie,
05-250 Radzymin
https://www.bajkowazagroda.pl

Pobierz ulotkę informacyjną tutaj

Skontaktuj się z nami ws. szczegółów seminarium i rejestracji wysyłając email na adres: Tomasz


ANGLIA / WIELKA BRYTANIA

Poprowadzi: Satyananda
e-mail Satyananda
z Niemiec


(Pobierz formularz rejestracyjny w języku angielskim)

Londyn: 21-23 czerwca 2019    
(Download pdf program)     

Miejsce: The Theosophical Society
50 Gloucester Place,
London W1U 8EA

Plan zajęć: Piątek 10.30 - 18.30; Sobota & Niedziela 8.30 - 18:00
Sugerowany datek finansowy: £300 (£150 dla osób wcześniej inicjowanych)

Kontakt: Marina Kapur, Londyn





M.G. Satchidananda receives Patanjali Award for 2014

MG Satchidananda otrzymuje nagrodę Patanjali za rok 2014 przyznawaną przez Yoga Alliance International / International Yoga Federation.

Szczegółowe informacje tutaj


Zakon buduje szkołę w pobliżu Rudraprayag.

Szczegółowe informacje tutaj


Pierwsze spotkanie człowieka z Tajemnicą Boga wypełnia się poprzez Ciszę. Skosztuj nektaru Ciszy.

Ściągnij

 

© 1995 - 2024 · Babaji's Kriya Yoga and Publications · Wszelkie prawa zastrzeżone. Fraza  „Babaji's Kriya Yoga" jest zarejestrowanym znakiem usługowym.   ॐ Mahavatar Babaji ॐ